Osłabiony chorobami Dąb nie nawiązał walki ze Spartą
Dzisiaj na boisku przy ul. Sportowej w Potulicach trampkarze Dębu podejmowali Spartę Janowiec Wielkopolski.
Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że potuliczanie nawiążą walkę ze Spartą i będą mieli szanse na zdobycie kolejnych punktów. Stało się jednak inaczej, ponieważ drużynę osłabiły choroby (faktyczne i wyimaginowane) oraz kontuzje zawodników. Marcel Nyka, Bartłomiej Koniec, Mateusz Kulesza, czy Bartosz Mikulski - to tylko niektórzy nieobecni w składzie Dębu. Trzej pierwsi z pozytywnym skutkiem grali już w przeszłości na pozycji bramkarza. Tym razem w ekipie gospodarzy golkipera zabrakło. Z konieczności między słupkami bramki stanął Kamil Hutek, który był jednocześnie kapitanem drużyny. Trudno mieć pretensje do Kamila, że wpuścił aż czternaście bramek. To prawda, że w kilku przypadkach mógł zachować się lepiej, ale przecież nie jest on bramkarzem. Pretensje można i trzeba mieć do Mateusza Kuleszy, który będąc chorym bez żenady zażywa świeżego powietrzego, a do gry podobno zdolny nie jest. Takie podejście do wykonywania zawodniczych obowiązków jest niedopuszczalne. Bartosz Milkuski mający bolesną kontuzję lewej pachwiny zasiadł na ławce rezerwowych, aby w tym trudnym momencie być z drużyną. Jego postawa zasługuje na uznanie. Przyjezdni do przerwy zdobyli siedem goli, a po zmianie stron uzyskali taką samą liczbę. Ich najskuteczniejszy zawodnik Michał Krygier zaliczył 5 trafień. Dąb mógł zdobyć w drugiej połowie honorowego gola. Okazja była wyborna - rzut karny. Bartosz Stepka do wykonywania "jedenastki" podchodził dwa razy. Za pierwszym razem sędzia przy wykonywaniu karnego dopatrzył się nieregulamionowego zachowania gości. Kolejne uderzenie Bartosza bramkarz Sparty obronił. W następnej kolejce jest nadzieja na punkty. Dąb ma już dysponować pełnym składem.