Po najciekawszym meczu trampkarze Dębu wywalczyli remis
Kto nie wybrał się dzisiaj na mecz ligowy trampkarzy Dębu Potulice z Szubinanką Szubin, ma czego żałować. Na boisku przy ul. Sportowej można było bowiem zobaczyć najciekwsze spotkanie w obecnym sezonie. Było dosłownie wszystko, co składa się na piłkarski spektakl. Akcje przenosiły się spod jednej bramki pod drugą. Nie zabrakło mnóstwa strzałów, udanych interwencji bramkarzy, a nawet kilku kar dla zawodników (kary w trampkarzach oznaczają kilkuminutowe wykluczenie z gry, a zawodnik odpoczywa przy linii bocznej). Zacznijmy jednak relację od początku. Sędzia Marek Semrau (Białe Błota) rozpoczął mecz 6 minut później. Dlaczego? Nie wiadomo. Już w pierwszym kwadransie szanse na gole miały obie drużyny. W 5 minucie znakomicie spisał się bramkarz Dębu - Batłomiej Koniec. Najpierw zażegnał niebiezpieczeństwo wybiegiem z bramki, a chwilę później obronił dobitkę zawodnika Szubinianki. W rewanżu zaatakowali potuliczanie, jednak golkiper gości poradził sobie ze strzałem Bartosza Mikulskiego w 8 minucie. Kilkanaście sekund później Bartłomiej Koniec (grający z chorobą) musiał się mocno natrudzić, aby nie dać się pokonać po uderzeniu z rzutu wolnego. W kolejnej akcji gospodarzy znów strzelał Bartosz Mikulski - golkiper z Szubina obronił. W 11 minucie z bardzo dalekiej odległości szczęścia spróbował obrońca Dębu - Krzysztof Mrówczyński. Po jego silnym uderzeniu piłka stała się łupem bramkarza przyjezdnych. To tylko kilka przykładowych akcji z pierwszej połowy spotkania, bo gra w ten sposób wyglądała przez całe 35 minut. Do przerwy było 0:0. Po zmianie stron już w 39 minucie Dąb zaatakował, a z bliskiej odległości, z kąta, strzelił debiutujący w rozgrywkach - Tymoteusz Kiełczyński. Piłka ku rozpaczy drużyny gospodarzy trafiła w słupek. W 47 minucie Dąb zdobył gola, ale arbiter dopatrzył się spalonego. W 53 minucie Szubiniankę uratował obrońca, który wybił futbolówkę na rzut rożny. 180 sekund później nic już gościom nie pomogło. Po dokładnym zagraniu Tymoteusza KIełczyńskiego celnie strzelił Kacper Zellma (na zdjęciu, na pierwszym planie, w udanym ataku na bramkę gości) i Dąb prowadził 1:0. Ataki przeprowadzali też przyjezdni. Kilka razy znakomicie spisał się bramkarz Bartłomiej Koniec, który zwłaszcza na przedpolu pewnie interweniował. W 65 minucie pokonał go jednak Sebastian Świder i wynik brzmiał: 1:1. Pod koniec spotkania oba zespoły mogły zdobyć decydujące trafienia, ale bramki już nie padły. Sędzia przedłużył oficjalnie mecz o 4 minuty, ale niewiele zabrakło, aby druga połowa trwała tak długo, jak w piłce seniorskiej. Cała drużyna Dębu zasłużyła na wielkie słowa uznania za olbrzymie zaangażowanie i walkę.
W drużynie Dębu zadebiutował w obecnych rozgrywkach jeszcze jeden zawodnik - Hubert Osiński. Jest wszechstronnym i ciekawym sportowcem, bo uprawia jeszcze dwie inne dyscypliny. Ale to już temat na inną opowieść.